List otwarty do neofaszystów i innych rewolucjonistów społecznych.

2 MAYO, 2020 ~ ALBARDA

 

Uważnie przetłumaczone przez Zbigniewa

Ten list jest skierowany do racjonalnych reakcjonistów i niesystemowych konserwatystów. Nie chcieliśmy podejmować tak daleko idących kroków, ale jesteśmy zmuszeni mówić otwarcie i potępić pewną grupę ludzi, którzy wyrządzają nam więcej szkody niż dobra niż w naszej walce.

Widmo straszy antysystemowców: widmo nowoczesności. Po wojnach ostatniego stulecia, wraz z rozwiązaniem ich masowych ruchów i zaspokojeniem odruchu reakcji, żałosna i, świadomie używamy takiego epitetu, zwyrodniała postać stoi nad grobem projektów równoległych i przeciwnych liberalizmowi. Mówimy o ideologicznym odrodzeniu w przestrzeni ideowego antysystemowego myślenia faszyzmu lub, na bardziej podstawowym poziomie, dwóch z jego konstytutywnych tradycji – futuryzmu i socjalizmu.

O futuryzmie można powiedzieć wiele. Bękart Oświecenia, jego estetyczna obsesja na punkcie ruchu przeniknęła również jego wkład ideowy, zaciemniając perspektywę jego zwolenników do tego stopnia, że zaczęli czcić wojnę jako cel sam w sobie, co zbliżyło ich do pewnego rodzaju dekadencji. Jego korzeniem jest progresywny odruch irracjonalnego postępu i destrukcji, co wyrażały słowa Marinettiego z jego „Manifestu futuryzmu” z 1909:

„Samochód wyścigowy ze swoim pudłem zdobnym w wielkie rury podobne do wężów o ognistym oddechu… ryczący samochód, który zdaje się pędzić po taśmie karabinu maszynowego, jest piękniejszy od Nike z Samotraki. (…) Po cóż mielibyśmy oglądać się za siebie, jeśli chcemy sforsować tajemniczą bramę Niemożliwego? Czas i Przestrzeń umarły wczoraj. My żyjemy już w absolucie, ponieważ stworzyliśmy nieustającą wszechobecną szybkość.”

Ten “absolut” o którym mowa reprezentuje podstawę ich nowoczesnej spuścizny – oddzielenie istoty ludzkiej od wyższych pojęć które ją ograniczają. Domyślnie ideał szybkości zakłada, że jednostka jest oddzielona od wszelkich struktur które nią rządzą, przede wszystkim poprzedzających ją struktur. Celem jest możliwie szybka ucieczka. Niechęć futurystów wobec muzeów czy akademii jest zupełnie jawna, co pokazuje pogardę wobec tradycyjnych form, do której nie zawsze się przyznają. To nieposiadająca jasnego kierunku artystyczna awangarda wpływała na estetyczne poszukiwania faszystów. Ubierali je one w rzymskie szaty i myśleli, że w ten sposób odkrywają na nowo odległe dziedzictwo, podczas gdy w rzeczywistości była to zimna, prostoliniowa, nieludzka innowacja.

Dokładnie tę nieludzką estetykę nowi faszyści stosują w swojej wizji roli władzy wobec człowieka. Odrzucają postęp tylko dlatego, że nie jest dla nich dość gwałtowny i dziki oraz dlatego, że wchodzi w kwestie które są obce demosowi. A faszyzmy zasadniczo nie są niczym innym niż zatruwaniem mas. Dlatego pozorują wrażenie wynoszenia ich i czynienia z nich sług spraw wyższych takich jak naród i ojczyzna, podczas gdy w rzeczywistości pozostawiają je utkwionymi w ruinie. Pozostają je zagubionymi w materializmie, ponieważ jak szlachetnymi nie byłyby zmagania w imię ziemi ojców, są nadal zmaganiami ziemskimi.

Zaprzeczenie transcendencji przerzuca się na resztę intelektualnej budowli i tu znajdujemy przecięcie między nowymi faszystami a komunizmem. Ogłaszając siebie spadkobiercami nowoczesności, świętując ścinanie głów królom, stawiając w centrum państwa amorficzną masę, kierując się niejasnym pojęciem „szybkości”, która jest podstawą ich estetyki, oraz chaotyczną pustkę ich nieistniejącej wrażliwości religijnej, zaprzeczyli jakiejkolwiek idei stabilnej władzy. Dla nich władza nie jest święta. Jest jakby grzybem wyrastając z ziemi, wynikiem republikańskich umów. Jako taka jest krucha. Nie ma dystansu między rządzącym a rządzonymi, ich związek leży w czymś co ze swojej strony nie jest im odległe. Znów – jest sprowadzone na ziemię, a ziemia jest tylko sobą samą, bez pojęcia boskości. W rzeczy samej, wszyscy obywatele są równi tak długo, jak łączy ich pewna liczba specyficznych cech i istnieją na danej przestrzeni. Potrzebujemy tylko zaprzeczenia idei narodu by znaleźć się znów w końcowym stadium nowoczesności.

Tak jak jego modernistyczni krewni, nowy faszyzm dąży do zniszczenia pośredników w rządzeniu. Próbują podporządkować wszelką społeczną władzę potędze nowoczesnego państwa, które samo jest produktem nieformalnego aktu powołania i pomija naturalną świętość władzy. W ten sposób obrońcy nowego faszyzmu rozwijają idee mobilizacji peryferii przeciwko instytucjom wyrażającym porządek, takich jak Kościół. Dlatego ich dysfunkcjonalna wizja ateologicznej merytokracji atakuje zwłaszcza szlachtę i kler, wzmacniając pozycję Władzy jako jedynego centrum, wobec którego wszyscy mają jedną i tę samą pozycję. To przepis na chaos, ponieważ następuje wymazanie idei jakiejkolwiek
kontynuacji, uprawnionego przekazywania Władzy. Społeczeństwo jest wrzucane w konflikt. Ich ślepota wobec przeszłości zaślepia ich na przyszłość. Nie doczekaliśmy naturalnej śmierci Duce czy Hitlera. Żaden z nich nie posiadał formalnego następcy i pytanie o to kto będzie ostatecznie przewodził było otwarte na tyle, by wywoływać wstrząsy w strukturze władzy.

Te komplikacje bez wątpienia współistniały z reakcyjnymi odruchami, ale to jest różnica między starym faszyzmem a nowym. Obecny odrzuca już to co czyniło go w jakimś stopniu tolerowalnym, co łagodziło go i co czyniło go potencjalnie użytecznym mechanizmem stabilizacji sytuacji politycznej. To właśnie od najbardziej zdeprawowanych i prostackich spośród przedstawicieli historycznego faszyzmu nowi faszyści wywodzą swoje materialistyczne, proanarchistyczne, jakobińskie idee. Wzory do naśladowania znajdują nawet wśród niektórych komunistycznych rzeźników. O ile stary faszyzm łączył figurę króla i wodza, o tyle nowy zaprzecza że władca jest w jakikolwiek sposób podległy Boskim nakazom. Rodzi się i umiera jako sadystyczny przywódca – czy ginąc z rąk liberałów, czy czerwonych, czy własnych braci.

To, że miękkiego progresywizmu nie da się zwalczyć poprzez furię i bezmyślne zabijanie jest oczywiste dla każdego reakcjonisty. Dlatego musimy wyraźnie zdystansować swoją polityczną tożsamość wobec faszyzmu i zwrócić się w kierunku bardziej wartościowych i
godnych form reakcji na liberalną hegemonię. Musimy sformułować nasze ideologiczne żądania całkowicie niezależnie, ponieważ faszyzm jest zbyt neurotyczny, zbyt niestabilny. Jest jeszcze jedną agresywną ekspresją fetyszystycznego modernizmu. Jeszcze jednym przykładem degeneracji idei władzy. Państwo faszystowskie jest totalitarne nie dlatego, że jest silne, ale dlatego, że jego władza jest niepewna. Kontroluje wszystkich, militaryzuje wszystko i interweniuje wszędzie ponieważ boi się, że gdzieś pojawi się konkurent. A konkurent pojawia się ze względu na niestabilność jego własnych materialistycznych założeń które nie rozpoznają w spójny sposób świętej zasady władzy. To jest ogromny punkt sporu z reakcjonistą.

Tradycyjne państwo jest organiczne, nie totalitarne. Zezwala na sfery częściowej autonomii, ponieważ koordynuje i integruje w organizm wyższego poziomu siły które rozpoznaje jako podległe tej idei władzy delegowanej przez Boga. To jego siła i pewność decyzyjna pozwalają mu na przydzielanie odpowiedzialności tak jak uznaje to za stosowane. Nie kieruje się tym, co narzuca mu jego poczucie niepewności i zagrożenia. Jeśli ucieka się do nagiej siły i centralizacji, to w krytycznych momentach. Jest to formalnie uznana i ograniczona centralizacja mająca na celu obronę całości przed większymi zagrożeniami. Dla porównania państwo faszystowskie jest zdominowane przez masy i żyje dla mas. Lęka się każdego, kto stoi między nim i masami i używa mas do niszczenia wszystkiego, co wyda mu się zagrożeniem.

Inaczej mówiąc – tradycyjne państwo jest omnia potens, nie omnia facens. Znajduje się w centrum ładu, działa bez kompleksów, potwierdza swoją siłę gdy jest to potrzebne, ale nie interweniuje w każdy aspekt życia ani nie atakuje wszystkiego co nie jest nim samym. Zasadniczą ideą jest ośrodek wokół którego krążą pozostałe ośrodki kształtujące tkankę społeczną. Wszystkie one podlegają Absolutowi, wszystkie one podzielają wspólne tradycje. Ośrodek centralny kieruje wszystkim z prawdziwą autocritas. Tak jak robiłby to Bóg, a przede wszystkim w imię Boga.

Patrząc na historię, moglibyśmy stwierdzić, że tak zwany socjalny nacjonalizm – czy też jego wariant rewolucyjny – który był uznawany za kościec lub uzupełnienie XX-wiecznego faszyzmu, odniósł spektakularną klęskę. Współistniejąc z faszyzmem odniósł zaś klęskę podwójną. Przedstawiciele radykalnych nurtów ideowych zostali w dużym stopniu wymordowani przez Niemców do 1934 ponieważ Hitler, zawsze pragmatysta, zdecydował się na masakrę Strasserystów oraz dziedziców pruskiego socjalizmu. Uważał ich za zagrożenie dla polityki którą chciał prowadzić w porozumieniu z wielkim niemieckim kapitałem. Niepowodzenie tej polityki to odrębna kwestia. Rzeczywistość pokazała dobitnie, że do realizacji hitlerowskiej utopii nie wystarczyła masakra (ani kolejne rzezie).

We Francji tak zwani neo-socjaliści Marcela Déata, który zyskał pewną pozycję w Państwie Vichy, wbrew akcentowaniu roli religii przez marszałka Pétaina naciskali na stosowanie neojakobińskiej i rewolucyjnej polityki. W ten sposób starali się na nowo rozpalić ogień niestabilnej i nikczemnej I Republiki. To spowodowało marginalizację ideałów reakcyjnych, w czym znajdowali wsparcie niemieckiego okupanta, a także alienację tradycyjnych elit, które myślały kategoriami zagrożenia francuskiego narodu, jak wyjaśnialiśmy w innym artykule. Dlatego reakcyjne przywództwo wraz z rozczarowanymi pétainistami było potem skłonne zaufać generałowi de Gaulle’owi, dostrzegając w nim wartości prawdziwej i katolickiej Francji.

W tym samym w czasie w Hiszpanii przeceniana organizacja JONS, kierowana przez Ramiro Ledesmę Ramosa, była bardziej przeszkodą niż pomocą w wysiłkach na rzecz budowy łagodnego hiszpańskiego faszyzmu. Propozycje JONS były sprzeczne z tym, co naprawdę było potrzebne – z powodu przyjęcia modernistycznego futuryzmu. Jej członkowie twierdzili, że anarchia była prawdziwym duchem Hiszpanii. Na tym tle chcieli dążyć do sojuszu z anarchistycznym CNT, wspieranym przez ZSRR. Po oziębieniu stosunków między Ledesmą a José Antonio [Primo de Riverą] w 1934 organizacja straciła na znaczeniu. To pęknięcie jasno pokazało, że nurtem najbardziej spójnym ideowo, najbardziej stabilnym i najlepiej prowadzonym był karlizm. Należy dodać, że jedyny wywodzący się z JONS członek zwycięskiego rządu, w młodości bojownik, Girón de Velasco, był zatwardziałym tradycjonalistą, wiernym Franco do ostatnich chwil życia.

Kończąc ten list otwarty wzywamy naszych przeciwników by zapytali siebie – dlaczego powinniście wierzyć w ideę, która psuje cel, do którego dążycie, i która w dłuższej perspektywie zaszkodzi waszemu narodowi bardziej niż wysiłki przedstawicieli jakiejkolwiek doktryny ogłaszanych „wrogami narodu”? Dlaczego ściągacie na swój lud straszliwe plagi w imię infantylnego fetyszu estetycznego? Co jest złego z liczącą tysiące lat mądrością przodków? Z zaakceptowaniem tradycji jako twórczego i porządkującego modelu porządku społecznego?

A pozostałych antysystemowców posiadających mózgi pytamy – na co czekacie? Jest tak wielu zagubionych, którym możemy pomóc. Teraz właśnie jest czas by definiować prawdziwy antysystemowy ruch, który może skutecznie zerwać raz na zawsze z porządkiem liberalnym.

Niech nie nastąpi powrót do mordów i terroru. Niech nasze projekty odbudowy będą oczyszczone z Robespierrów tak, byśmy nie byli zdominowani przez perfidię socjopatów i fałszywych Cezarów. Choć wielu może się tak wydawać, walka o Dobro, Piękno i Prawdę, dziś toczona na płaszczyźnie politycznej, nie jest grą ani środkiem do generowania tożsamości, rozmaitych -izmów które można wrzucać w młyny fabryki społeczeństwa by rozprzestrzeniać obraźliwe żarty wraz z grupą dysfunkcyjnych społecznie nieznajomych. Chodzi o budowę prawdziwej wspólnoty i prawdziwych alternatyw i odstraszenie panujących potęg. O stworzenie nowych ośrodków siły które będą sprzyjać naszym ambicjom niesienia wszystkiego co dobre naszym narodom.

Jak dobrze wiemy, “reakcjonista” to nie obelga, ale komplement przyjmowany dobrze przez tych, którzy zauważają skłonność do entropii, dryf tak zwanej „trzeciej drogi”, zgniliznę nowoczesności. Gdyż dobrobyt nie wyraża się tylko w możliwościach naszych maszyn, szybkości naszych samochodów ani tym jak zmieszani są ludzie o lepszych lub gorszych skłonnościach. Dobrobyt jest wyrażony przez prawdziwy ład i spójną władzę. Dobrobyt to religia, dobrze pojmowana i kochana ojczyzna. Dobrobyt to reakcja, a wszystko co jest dobre jest reakcyjne.

Niech chorążowie rewolucji utoną w swojej złości, tak jak ich poprzednicy. Będziemy nadal reagować!